Jak (nie) tworzyć film(u)
2007-07-27 13:38:10Piotr Matwiejczyk – raczej niezamierzenie – stworzył film instruktażowy. Pokazał drogę, w jaki sposób nie należy używać kamery. Przyjrzyjmy się bliżej „Na boso” – obrazowi, który zapewne wkrótce trafi do wszystkich szkół filmowych w Polsce.
Tytuł
Dobór odpowiedniego tytułu jest sprawą kluczową. Człowiek nie mający pojęcia o kinie pomyślałby, że nazwa filmu powinna w jakiś sposób odnosić się do jego treści. Nic bardziej mylnego! Jest to tok rozumowania charakterystyczny dla osób o bardzo niskich kompetencjach kulturowych. Tytuł winien być wymyślony sposobem „na chybcika”, kierując się zasadą, iż pierwsza myśl jest dobra. Twórca wstaje rano i stwierdza brak kapci obok łóżka i bach, już w jego umyśle pojawia się pomysł na tytuł jego nowej produkcji.
W samym filmie mogą jedynie pojawiać się pojedyncze sceny, które mało wprawieni i mało oczytani widzowie w przypływie szaleństwa zechcieliby zacząć interpretować i odnosić do tytułu.
Dialogi
Widz jest zwierzęciem wolno przyswajającym treści serwowane mu z ekranu kinowego. Festiwal trwa już od wielu dni, więc ludzie mają prawo mieć już zmęczone umysły. Dlatego też należy wyjść im naprzeciw! Po każdym wypowiedzianym przez bohaterów zdaniu powinna pojawiać się przynajmniej pięciosekundowa pauza. Psychologowie ze znanego amerykańskiego uniwersytetu udowodnili, iż pięć sekund to czas, który pozwala mózgowi poprawnie zinterpretować i przetworzyć napływające sygnały.
W społeczeństwie ugruntował się również przesąd, że dialogi mają za zadanie wnosić coś do akcji, popychać ją naprzód. Pożądane jest jednak, by nie zaśmiecać umysłu widza zbyt skomplikowanymi zdaniami. Idealny dialog składa się z kilku prostych zwrotów. Wygląda to mniej więcej tak:
- Napijesz się kawy? (nie zapominajmy o obowiązkowej pauzie!)
- Po co? (pauza)
- Nie wiem. (pauza)
- Muszę już iść.
Kombinacja: pytanie – pytająca odpowiedź „po co?” – odpowiedź „nie wiem” w miarę możliwości powinna być powtarzana w co trzeciej scenie. Ba, kombinacja ta może też stanowić główną treść danego ujęcia! Nie bójmy się jej stosować!
Aktorzy
Widz lubi być zaskakiwany. Kiedy widzi w obsadzie filmu świetnych aktorów (Baka, Wagner), aktorów znanych z seriali (Müldner, Dorociński), stwierdza „oni przecież nie grywają w słabych produkcjach”. I tutaj szykujemy dla niego niespodziankę! Scenariusz musi być tak napisany, by nawet ci najzdolniejsi artyści nie mogli stanowić o jego wartości i – Boże broń!- przyćmić swoją grą niedoskonałości fabuły.
Niestety, i Matwiejczyk popełnił dość poważny błąd. Widać nie jest jeszcze nieomylny. Do swojej produkcji zatrudnił bowiem swoją siostrzenicę, Amelkę. Nie było to dobre posunięcie z tego względu, że za bardzo ożywiała ona akcję i wprowadzała sporą ilość elementów humorystycznych, które wyrywały widza ze słodkiego poczucia znudzenia i zniechęcenia.
Symbolika
W kwestii symboliki reguła jest prosta – im metafory czytelniejsze i nachalniejsze, tym lepiej! Niech więc „książę” wybudza swoją „śpiącą królewnę” pocałunkiem, niech niedobór kofeiny będzie odpowiedzialny za marazm życiowy bohaterów, a w symbolicznej „śpiączce” niech pogrążone będą wszystkie postaci, które jak w letargu snują się po ekranie.
Piotr Matwiejczyk swoim filmem „Na boso” dał do ręki wspaniałe narzędzie wszystkim wykładowcom uczelni reżyserskich. Oby je potrafili dobrze wykorzystać. W końcu i nam, i im zależy tylko na dobru polskiego kina.
SPROSTOWANIE: We wcześniejszej wersji recenzji znalazł się błąd. Amelia Matwiejczyk nie jest córką reżysera, lecz jego siostrzenicą. Za pomyłkę przepraszamy.
Marcin Szewczyk
(marcin.szewczyk@dlastudenta.pl)