W zdrowiu i w chorobie
2012-07-23 09:48:52Michael Hanake zaczął swoją opowieść tam, gdzie większość współczesnych twórców ją kończy. „Miłość” to historia o tym, co kryje się pod słowami „i żyli długo i szczęśliwie”.
W dzisiejszej popkulturze nie ma miejsca na starość. Promowana jest witalność, zdrowie, dynamizm. Miłość w kinie? To domena dwudziestoparolatków. Naiwne, spontaniczne uczucie wybucha nagle i pokonuje każdą przeszkodę, by młodzi mogli ziścić swój sen i być razem, póki śmierć ich nie rozłączy. Hanake zdaje się mówić, że nie sztuką jest kochać, gdy jest się pięknym i młodym. W „Miłości” pokazał piękno i dojrzałość uczucia między osiemdziesięciolatkami.
„Miłość” to historia małżeństwa z kilkudziesięcioletnim stażem (Isabelle Huppert i Jean-Louis Trintignant). Anne i George są już po osiemdziesiątce, cieszą się zasłużoną emeryturą. Ot, para staruszków, która widziana na ulicy zawsze wzbudza rozczulenie. Pewnego dnia kobieta dostaje udaru i jej stan stale się pogarsza. Przez resztę filmu obserwujemy, jak mąż z troską i czułością opiekuje się swoja ukochaną żoną, toczy heroiczne boje o jej godność, poświęca wszystko, by ją pielęgnować.
Austriackiemu reżyserowi udaje się dotknąć sedna miłości bez uciekania się do tanich sztuczek. Nie ma tu fajerwerków i wielkich słów, nie ma ckliwości i lukrowanego sentymentalizmu. Prawdziwa, dojrzała miłość przejawia się w serii małych poświęceń, codziennych żmudnych trudach opieki nad drugą osobą – przewijaniu, myciu, smarowaniu odleżyn. George nie skarży się na swój los. Przyjmuje go ze spokojem i pokorą. Miał szczęście, że przeżył ze swoją żona kilkadziesiąt lat w szczęściu i zdrowiu, nie zapomniał jednak, że choroba, śmierć też są częścią życia i to te trudne chwile stanowią test dla ich uczucia.
Marcin Szewczyk
(marcin.szewczyk@dlastudenta.pl)
Recenzja powstała podczas 12. MFF T-Mobile Nowe Horyzonty (Wrocław, 19-29 lipca 2012)