Pogodzeni z karmą (Zwyczajna historia)
2011-08-02 09:10:01"Zwyczajna historia" to powolna, niechronologiczna opowieść o dwóch młodych ludziach - bogatym, sparaliżowanym Ake i jego pielęgniarzu, wykształconym, lecz zmuszonym do ciężkiej pracy Punie, oraz ich drodze do zbudowania między sobą więzi.
Nie postaci w tym filmie są najważniejsze - i dobrze, bo te są zdecydowanie bezbarwne i proste. Niewiele w nich uczuć - mimo nieciekawej sytuacji nikt tu nie płacze, nie użala się nad swoim losem, wszyscy jakby po prostu "są". Każdy w ciszy godzi się z klęską i swoją karmą, nie robiąc nic, by jakkolwiek przejąć kontrolę nad własnym życiem. Codzienne, żmudne czynności to w zasadzie wszystko, co w sferze fabularnej dzieje się w filmie. Nikt w tym obrazie nie próbuje tłumaczyć wyroków losu, czy usprawiedliwiać cierpienia. Żadnego happy endu, ani tym bardziej większej tragedii, co akurat w tym wypadku ma chronić film przed banałem.
Na uwagę zasługuje jedna, dość wymowna sekwencja - obraz powstania i śmierci gwiazdy oraz narodzin dziecka, ukazujący nieuchronność i przemijalność każdej materii. Najtrudniejszą dla nas, Europejczyków oczywiście kwestią jest odczytanie aluzji do sytuacji politycznej Tajlandii. Z pewnością niewielu z nas zrozumie dzieło młodej reżyserki - debiutantki do końca i być może dlatego film, w moim mniemaniu, pozostaje kinem, które w życie widza wnosi niewiele.
Recenzja powstała podczas 11. MFF Nowe Horyzonty (Wrocław, 21-31 lipca 2011)
Marcelina Szondelmajer
(marcelina.szondelmajer@dlastudenta.pl)