Recenzje - ENH 2010

Rwandyjski koszmar na ENH

2010-07-27 10:16:26

Przeszywający i niespotykanie emocjonujący debiut reżyserski Philippe'a Van Leuw – „Dzień w którym Bóg odszedł” jest jednym z najlepszych filmów jak dotąd zaprezentowanych na 10. MFF Era Nowe Horyzonty.

Nieprawdopodobnie wyraziste kino, mówiące o rzeczach na które szczególnie powinniśmy zwrócić naszą uwagę. Film przedstawia dramat jednej z rwandyjskich kobiet pracującej jako pomoc domowa u belgijskich mieszkańców Rwandy. Pewnego dnia na zamieszkaną przez nich część miasta napada banda Hutu, niosących ze sobą jedynie śmierć. Europejska rodzina opuszcza niebezpieczny region, eskortowana przez grupę sił zbrojnych, a główna bohaterka filmu – młoda Jacqueline, wywodząca się z Tutsi, zostaje ukryta na strychu, gdzie oczekuje na czas w którym będzie mogła ‘bezpiecznie’ opuścić swoją dziuplę. Jacqueline jest również matką dwójki dzieci, które znajdowały się wtedy w jej domu. Po doszczętnym splądrowaniu budynku ludzie Hutu odchodzą, a matka wychodzi na poszukiwanie swoich pociech. Znajduje je martwe, a to co dzieje się później szokuje nawet najbardziej zatwardziałych. Od tej pory Jacqueline podejmuje ucieczkę, która prowadzi ją przez lasy i podczas której na chwilę znajduje zalążek bezpiecznego schronienia i nieoczekiwanego ciepła, które puszcza delikatne korzenie w jej wnętrzu. Obserwując jej ucieczkę i ból jakiego doświadcza widz jednoczy się z cierpieniem bohaterki. Jednak czymże są nasze uczucia współczucia, żalu, niemocy i pogardy dla oprawców w porównaniu do przekraczającego ludzką świadomość bólu matki tracącej dzieci, kobiety tracącej dach nad głową, człowieka tracącego nadzieję. I to właśnie przywoływany przeze mnie brak nadziei na lepsze jutro jest najgorszym złem jakie może spotkać istotę ludzką, bo gdy nie widzi się sensu istnienia, nie widzi się jutra.

„Dzień w którym Bóg odszedł” pomimo pompatycznego tytułu jest filmem dość minimalistycznym. Nie ma w nim miejsca na zbędne dialogi, gdyż są one ograniczone do minimum.

Reżyser filmu przedstawił dramat Rwandy z perspektywy cierpienia jednostki. Dokonany przez niego portret psychologiczny Jacqueline perfekcyjnie oddaje rwandyjski koszmar. Co więcej, Philippe Van Leuw, prócz tego, że przedstawia masakrę dziejącą się w tym afrykańskim kraju, mówi o czymś ponad. Mianowicie przedstawia on również upodlenie jednostki ludzkiej i dramat matki - wszystko to znajduje punkty wspólne z historiami dziejącymi się na całym świecie.

Dominik Pospieszyński
(dominik.pospieszynski@dlastudenta.pl)

Słowa kluczowe: Dzień w którym Bóg odszedł recenzja era wrocław enh
Komentarze
Redakcja dlaStudenta.pl nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi Internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treści zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwie lub naruszające zasady współżycia społecznego.
Zobacz także
Wkraczając w pustkę
Wkraczając w pustkę

Określony mianem filmu ery techno – „Enter the Void” („Wkraczając w pustkę”) w reżyserii Gaspara Noe to kino zbyt przytłaczające i wizualnie zbyt narzucające się.

Zły porucznik Wernera Herzoga
Zły porucznik Wernera Herzoga

Nicolas Cage jako tytułowy zły porucznik zdaje się być zesłanym przez szatana pomiotem siejącym zgorszenie na ulicach Nowego Orleanu.

Rwandyjski koszmar na ENH
Rwandyjski koszmar na ENH

Przeszywający i niespotykanie emocjonujący debiut reżyserski Philippe'a Van Leuw – „Dzień w którym Bóg odszedł” jest jednym z najlepszych filmów jak dotąd zaprezentowanych na 10. MFF Era Nowe Horyzonty.

Ostatnio dodane
Wkraczając w pustkę
Wkraczając w pustkę

Określony mianem filmu ery techno – „Enter the Void” („Wkraczając w pustkę”) w reżyserii Gaspara Noe to kino zbyt przytłaczające i wizualnie zbyt narzucające się.

Zły porucznik Wernera Herzoga
Zły porucznik Wernera Herzoga

Nicolas Cage jako tytułowy zły porucznik zdaje się być zesłanym przez szatana pomiotem siejącym zgorszenie na ulicach Nowego Orleanu.